Kim jest człowiek

Kategoria: Kim jest człowiek Opublikowano: piątek, 04 maj 2012 Dr Eustachiusz Gadula

Kim jest człowiek?

Odpowiedź na pytanie czym jest życie byłaby niepełna, gdybyśmy nie znali odpowiedzi na trudne pytanie - kim jest człowiek? Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, kim jest człowiek, bez odpowiedzi na pytanie, czym jest życie. Ale i odpowiedź na pytanie, czym jest życie byłaby niepełna, gdybyśmy nie znali odpowiedzi na to trudne pytanie - kim jest człowiek? Bo życie i człowiek są z sobą nierozerwalnie związane, a obydwa te pojęcia, choć ciągle wymykają się badaniom naukowym, nadają sens wszystkiemu. Jak długo nie odpowiemy sobie precyzyjnie na pytanie kim jest człowiek, tak długo będziemy popełniać błędy brzemienne w skutki zarówno w swoim życiu osobistym, rodzinnym i zawodowym, jak i w ochronie przyrody, ale także w trosce o zdrowie. Choć odpowiedź na to pytanie jest najważniejszą ze wszystkich, nikomu dotychczas nie udało się wyczerpująco na nie odpowiedzieć. A głos na ten temat zabierali najwięksi w dziejach ludzkości. Zdaniem Swedenborga Nikt nie wie co jest życiem człowieka, jeśli nie wie, że jest nim miłość. Miłość jest tym, co zostało człowiekowi dane jako fundamentalna zasada życia, tym, co stanowi jego duchowy kształt i formę ? duszę, która jest zasadą organizacji całego ludzkiego jestestwa. Wg Swedenborga To duch stwarza materię, formuje ją i na nią wpływa. Miłość człowieka jest jego wewnętrzną naturą, sumą uczuć, przez którą jest on związany z Praprzyczyną, a przez których szczególną właściwość świadomie, na drodze żywego doświadczenia wchodzi w relacje ze wszystkim, z całym Uniwersum.

 

Pochodzące z miłości myślenie jest więc - według Swedenborga ? pierwszym przejawem życia, którego doświadczamy, jako świadomości, mądrości, gdyż to on sprawia, że człowiek żyje. To wie mędrzec, kiedy go pytamy: Jeśli odrzucisz popęd, który przychodzi od miłości, co wówczas możesz jeszcze myśleć i co możesz jeszcze czynić? Czyż w tej samej mierze, co wystyga popęd miłości, nie wystygnie również myślenie, mowa i działanie? A kiedy się ona rozgrzewa, nie rozgrzewają się również i one? To, że miłość jest życiem człowieka mędrzec dostrzega jednak nie na podstawie dociekań, lecz na podstawie doświadczenia, które właśnie tak mu pokazuje. Powtórzmy za Swedenborgiem: Nikt nie wie, co jest życiem człowieka, jeśli nie wie, że jest nim miłość. A jeśli tego nie wie, może sądzić, że ludzkim życiem jest samo czucie i działanie, albo też sądzić, że jest nim myślenie, podczas gdy myślenie jest tylko pierwszym przejawem życia, a czucie i działanie ? drugim. Miłość człowieka jest jego wewnętrzną naturą, sumą uczuć, przez którą jest on związany z Praprzyczyną, a przez których szczególną właściwość świadomie, na drodze żywego doświadczenia wchodzi w relacje ze wszystkim, z całym Uniwersum. Dlatego miłość jest również siłą napędową, która kieruje życie ludzkie na określone tory i pragnie wyrazić się jako całość bytu. Miłość, ta najbardziej wewnętrzna skłonność, która określa istotę człowieka, prowadzi go i kieruje nim tak, by stał się tym, czym stać się powinien. Tym samym jest ona treścią prawdziwej świadomości. Swedenborg pisze o tym w następujący sposób: Wszystkie popędy i myśli człowieka powstają z boskiej miłości i boskiej mądrości, które składają się na Praistotę, którą jest Bóg; popędy z boskiej miłości i myśli z boskiej mądrości, a także cały człowiek, jak i jego poszczególne części, są niczym innym, jak popędem i myślą. One dwie są jako źródła jego całego życia. Wszystko, co przyjemne i poruszające w życiu człowieka, płynie z nich właśnie; to, co przyjemne z popędu jego miłości, a to, co poruszające, z myśli, która pochodzi od tej pierwszej. Ponieważ jednak człowiek jest stworzony po to, by być przyjmującym i z zasady jest przyjmujący, jako, że kocha Boga, to znaczy, jest poruszony przez to, co jest od Boga, i myśli dzięki temu poruszeniu. Wynika stąd, iż Boska Praistota, która stwarza, jest Bożą miłością i Bożą mądrością. Z tego wspaniałego wyjaśnienia, czym jest miłość, i czym jest pochodząca od niej świadomość, wynika jasno, że obie są boskiego pochodzenia, i że istotą prawdziwej świadomości jest jej boska natura. Impuls życia, z którego bierze się miłość, a tym samym to, co przyjemne w życiu, wpływa jako to, co poruszające do sfery świadomego myślenia i dąży do bycia uświadomionym, oraz urzeczywistnionym.

 

Miłości do Boga nie należy tu zapewne rozumieć w sensie zorganizowanej religii. Miłość do Boga znaczy tu tyle, co pełne uświadomienie sobie owej wewnętrznej miłości i skłonności ? uświadomienie sobie własnej jaźni. Współczesna psychologia zasadę te nazwała energią życia. Na tej podstawie stworzono całościowy model oddziaływania energii, która dąży do rozwoju w trakcie życia człowieka. Także wg Szypowa moc będąca Siłą Sprawczą i Stwórczą we Wszechświecie, to moc miłości. Miłość bywa twórcza nie tylko w życiu wielkich artystów i uczonych, ale zdaje się, nie mogła być nieobecna przy narodzinach człowieczeństwa. Trwanie i miłość jest więc biologicznym sensem życia. Wszystkie inne sensy, wymyślone wtórnie przez istotę, która już została człowiekiem, są tylko zróżnicowaniem tej istotnej treści życia.

 

Świadomość u Swedenborga jest tym, co w sposób świadomy zostało przez człowieka postrzeżone i pomyślane, Cała dziedzina rozumu, albo wszystkie myśli jego świadomej sfery. Być mądrym, czerpiąc z miłości, oznaczać musi w konsekwencji, to, że myślenie i mądrość współbrzmi w miłością, żeby działający w człowieku porządek odbierany był jako harmonijne, całościowe odczuwanie życia. Wówczas to ? według Swedenborga ? człowiek włączony zostaje w porządek i współbrzmi z Kosmosem. Jeśli w trakcie swego istnienia będzie urzeczywistniać daną mu zasadę życia, będzie stawał się coraz bardziej świadomy siebie, gdyż: Doskonałość życia jest doskonałością miłości i mądrości, a ponieważ wola i rozum są ich napełniającymi się naczyniami, przeto doskonałość życia jest doskonałością rozumu, a tym samym doskonałością skłonności oraz myśli.

 

Duch i ciało tworzą jedność, decydujące jest jednak to, że ciało nic nie może samo z siebie, lecz tylko z zamieszkującego w nim ducha, jak mówi Swedenborg. Każda poszczególna myśl momentalnie oddziałuje na formę ciała ? tego, co materialne. Duch i ciało znajdują się wobec siebie w nierozerwalnym związku. Jak powiada David Bohm: To, co duchowe i to, co fizyczne, tworzy jedność. Zmiana z sferze duchowej jest zmianą w sferze fizycznej, a zmiana w sferze fizycznej jest zmianą w sferze duchowej. Tak oto znana sentencja ezoteryczna: Jesteśmy tym, czym są nasze myśli znajduje swoje uzasadnienie na gruncie przyrodoznawstwa. Ta wiedza o fundamentach życia i naszej ludzkiej natury, niezbędna jest nie tylko do życia w zdrowiu i skutecznego leczenia, ale także niezwykle istotna w realizowaniu podstawowego celu życia, jakim jest pogłębianie wiedzy o sobie i otaczającym nas świecie, doskonalenie się i udane, szczęśliwe życie. Psychosomatyka jest ścisłą więzią świadomości i ciała na każdym poziomie ludzkiego organizmu To magiczne zdanie przewija się dziś niemal przez wszystkie książki o pozytywnym myśleniu i przez literaturę ezoteryczną. Często też sugeruje się Czytelnikowi, że może się stać wszystkim, o czym pomyśli. Z reguły zaleca się, by plastycznie wyobraził sobie wymarzony cel, a wówczas jego podświadomość rozpocznie wędrówkę do realizacji tego celu. Rzekomo nowe poznanie próbuje się tu przekuć w czyn. Poznanie, które Swedenborg opisał już ponad dwieście lat temu, to mianowicie, że człowiek ? co prawda w płaszczyźnie czystej myśli, gdyż myśli nie są związane ani z czasem, ani z przestrzenią ? może urzeczywistnić wszystko to, co sobie wyobrazi w duchu, co ujrzy oczyma duszy. I tak czytamy u Swedenborga: ...Albowiem człowiekowi przedstawia się jako obecność to, w co myślą mocno wniknie. Zaaplikowana z zewnątrz dawka nowych myślokształtów bez poszanowania wewnętrznej miłości i skłonności, indywidualnych możliwości i zadań, nie uczyni z nas jeszcze nowego człowieka. Tylko ten, kto w zgodzie ze swą najgłębszą naturą dokonuje wyboru działania, może być zawodowo nadzwyczaj skuteczny i obciążony. Wówczas idzie on za własnym powołaniem. Jeżeli natomiast działamy wbrew naszemu wewnętrznemu przekonaniu, wbrew naszej najgłębszej wierze i miłości, której nie zawsze jesteśmy do końca świadomi, to nie sprawdzi się w naszym przypadku żaden, nawet najlepiej przemyślany program konstruktywnego myślenia. Może to wiedza nieco skomplikowana, ciągle jeszcze mało popularna, mimo, że sięga do fundamentów bytu i natury ludzkiej. Jednak jej pogłębianie powinno stać się ważna częścią naszego życia, bez względu na wykształcenie, zawód i zainteresowania. To wiedza o fundamentach życia i naszej ludzkiej natury, niezbędna nie tylko do życia w zdrowiu i skutecznego leczenia, ale także niezwykle istotna w realizowaniu podstawowego celu życia, jakim jest pogłębianie wiedzy o sobie i otaczającym nas świecie, doskonalenie się, zdrowe, udane i szczęśliwe życie. Zastanawiając się nad istotą natury ludzkiej, trzeba uwzględnić cały złożony system energetyczny człowieka i przemożny wpływ tego systemu na psychikę, zachowania i stosunki międzyludzkie. Bez tego, nie uzyskamy pełnego obrazu człowieka. Ciągle jeszcze nie rozumiemy, kim jesteśmy, dlaczego myślimy, czujemy i działamy w ten, a nie w inny sposób? Przyczyną wszystkich problemów człowieka: duchowych, mentalnych, emocjonalnych i fizycznych jest dławiący nas skurcz, czyli niezdolność do swobodnego promieniowania energii, spowodowana blokami w naszym systemie energetycznym i mięśniowo-powięziowe punkty spustowe. Każda nasza myśl, emocja, czy działanie wiąże się z wypromieniowaniem energii ze zlokalizowanego w nas pola energetycznego. Centralny punkt, z którego te energie promieniują w pole powszechne, doświadczamy jako jaźń. Jaźń jako nasze własne pole energetyczne, jak każde inne własne pole energetyczne, jest zanurzona w polu powszechnym i zasila się nim. Dlatego wszyscy jesteśmy energetycznie połączeni! Jeśli uważamy się za istoty oddzielone od innych, wypaczamy rzeczywistość. Wypaczamy ją również, myśląc, że nasz świat zamyka się w trzech wymiarach! Nadszedł czas pełnego zrozumienia siebie, a dzięki tej wiedzy otrzymamy moc przekształcenia wielowymiarowej choroby, na którą wszyscy cierpimy, w radość doskonałego zdrowia i życia. W dostrzeżeniu i zrozumieniu owych powiązań przeszkadza nieustanny szum informacyjny, który wytwarzają: nasze myśli, intencje, emocje i działania! Mówiąc najogólniej Choroba fizyczna jest tylko symptomem głębszych zaburzeń na poziomie energetycznym (E. Gadula 2002). Zaburzenia systemu energetycznego są główną przyczyną wszelkich zaburzeń: mentalnych, emocjonalnych i fizycznych. Jest na ten temat coraz więcej argumentów, zarówno historycznych, opartych na bardzo wielu faktach, jak i na wynikach najnowszych badań naukowych. Większość z tych problemów wcześniej czy później z poziomu energetycznego, przechodzi w cielesny, a bloki energetyczne bardzo łatwo przekształcają się w blokady mięśniowe i mięśniowo-powięziowe punkty spustowe (m-p TPs). Utożsamiając się wyłącznie ze swoim ciałem, świadomym umysłem i zmysłami oraz wierząc, że nic więcej nie istnieje, nie jesteśmy zdolni do postrzegania rzeczywistości taką, jaką ona jest naprawdę. Sam fakt, że ciało podejmuje wysiłek, aby odzyskać zdrowie, a my nie wiemy dlaczego, sugeruje iż ciągle jeszcze bardzo mało wiemy o naturze życia. Mimo niewątpliwych postępów medycyny w pogłębianiu wiedzy na temat naszego ciała, ciągle jeszcze zbyt mało wiemy o niematerialnej części natury ludzkiej i wzajemnych powiązań duszy z ciałem. Nadal nie rozumiemy podstawowych zasad funkcjonowania człowieka jako istoty psychosomatycznej, w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Współczesne traktowanie psychosomatyki jako podspecjalności lekarskiej, zamiast przybliżać do poznawania wiedzy na ten temat, zdaje się tylko pozornie rozwiązywać ten problem, a w praktyce go zawęża i utrudnia tworzenie koniecznej syntezy, ogarniającej fundamenty naszej psychosomatyki. Nadszedł czas pełnego zrozumienia siebie, a dzięki tej wiedzy otrzymamy moc przekształcenia wielowymiarowej choroby, na którą wszyscy cierpimy, w radość doskonałego zdrowia i życia. Zastanawiając się nad istotą natury ludzkiej, trzeba uwzględnić cały złożony system energetyczny człowieka i przemożny wpływ tego systemu na psychikę, zachowania i stosunki międzyludzkie. Bez tego, nie uzyskamy pełnego obrazu człowieka. Ciągle jeszcze nie rozumiemy, kim jesteśmy, dlaczego myślimy, czujemy i działamy w ten, a nie w inny sposób? Prawidłowo sprawę ujmując człowiek jest w ogóle sensem całej przyrody. Człowiek jest sensem życia. A nonsensem byłoby nie wiedzieć o tym. Człowiek jest przecież ostatecznym dziełem przyrody, w którym stopiła ona całą genezę życia ze świadomością, jakby natura chciała się sama rozpoznać. Przez człowieka dokonuje się ta niezwykłość ? przyroda rozeznaje siebie... Nie człowiek jest wyróżniony w niewiadomy sposób do poznawania i ujarzmienia przyrody. To przyroda w przydługiej akcji zwanej życiem doprowadziła sytuację do samopoznania poprzez świadomość w ostatnim swym dziele ? człowieku i przez człowieka (Sedlak). Prawdy obiektywnej o człowieku poszukujemy stosując metody nauk przyrodniczych, ale prawda subiektywna wymaga zastosowania metody hermeneutycznej, to jest interpretacji i refleksji. Znaczenie prawdy subiektywnej we współczesnej medycynie jest doskonale znane. To, co się rzeczywiście liczy, nie sprowadza się jedynie do nieprawidłowości anatomicznych czy fizjologicznych, lecz przede wszystkim do sposobu, w jaki pacjent odnosi się do swojej choroby i jej objawów w kontekście całego swego życia. Prawda subiektywna powiązana ze strukturą osoby, jest w przypadku każdego człowieka inna. Obiektywne prawdy medycyny naukowej zapisane są w języku abstrakcji i mają znaczenie tylko wtedy, kiedy odnoszą się do istnienia konkretnego człowieka. Dlatego nasilają się głosy sprzeciwu przeciwko mechanistycznemu myśleniu w medycynie i pojawiają się nowe koncepcje filozoficzno-przyrodnicze. Stopniowo przeważa pogląd, że procesy świadome należy rozumieć jako doznania subiektywne i wynikający z tych doznań rodzaj życiowej aktywności, zaś podświadome - jako czujność organizmu, z której sobie nie zdajemy sprawy, jakiś zmysł somatyczny, (świadomość kwantowa Sedlaka), który jednak może przejawić swą wolę (Brown). Tego rodzaju wola występuje w wielu sytuacjach związanych z leczeniem, ale najlepiej widoczna jest w treningu metodą sprzężenia biologicznego (biofeedback - BFB), jako czynnik kierujący procesami kontroli funkcji somatycznych; kontrola dowolna przy tym niekoniecznie oznacza kontrolę świadomą. Podświadome procesy mogą stać się - dzięki BFB ? świadome.

 

Kim jest wreszcie człowiek? Człowiek od wieków podróżuje, szuka, bada, zdobywa. Osiągnął Księżyc i planuje wyprawy na inne planety niebieskie. Ale jakże zaniedbał wyprawy w niezgłębione przestrzenie własnego wnętrza, własnej duchowości. Uformowany i skrępowany schematami różnych systemów społecznych, filozoficznych, religijnych, nie jest w stanie rozwiązać problemu tkwiącego w prostym, jak się wydaje pytaniu, kim jest człowiek? Teza wielkiego Francuza, Alexisa Carrela, że człowiek jest istotą nieznaną, jest ciągle aktualna. Gruntownie zbadano ciało ludzkie, wszystkie jego cząstki, organy, funkcje, ale człowiek jako całość psychofizyczna jest nadal istotą nieznaną. Czy rzeczywiście nieznaną? Nieznaną w kręgu cywilizacji europejskiej, opartej na jednostronnej, powierzchownej, materialistycznej i racjonalistycznej koncepcji świata, kultury i człowieka. Człowiek jako byt transcendentny był, jest i chyba długo jeszcze pozostanie tajemnicą dla nauki typu europejskiego. Ale wielcy mistrzowie i święci Wschodu przed wiekami przeniknęli jego istotę wewnętrzną w stopniu dla tej nauki niedostępnym. Dostrzegli i uznali w nim boskość.

 

Spróbujmy w sposób uproszczony, na podstawie wschodniej koncepcji człowieka odpowiedzieć na pytanie: Kim jest człowiek sam w sobie? I rzucić nieco światła na jego strukturę wewnętrzną. Jakie siły, jakie mechanizmy w nim funkcjonują i jakie zachodzą między nimi relacje? Czy jest on może jakimś konglomeratem różnych, skłębionych, bezładnie, wzajemnie się zwalczających, czy wzajemnie obojętnych sił, czy też jest w człowieku naturalny ład, harmonia i hierarchia tych sił i mechanizmów? Rozważania na ten temat są ściśle związane z problematyką zdrowia, jako, że nie ma chorób lokalnych (miejscowych), bo w każdej chorobie uczestniczy cały organizm i całość psychiki człowieka. Prawdą jest także, że większość chorób ma swe źródło w psychice ludzkiej. Warto więc mieć choćby niewielkie rozeznanie w konstytucji wewnętrznej człowieka, istoty cudownie zawiłej (Carrel). Tomas Merton, amerykański filozof, teolog, pisarz religijny, trapista pisze: Dla mnie być świętym ? to znaczy być sobą. A więc zagadnienie świętości i zbawienia sprowadza się w istocie do problemu poznania, kim jestem i odkrycia swego prawdziwego ja. A Bede Griffits ocenia to tak: Duchowych potęg nie można poznać zmysłami, czy instrumentami naukowymi, ani drogą matematycznych obliczeń. Człowiek Zachodu od stuleci zwraca się na zewnątrz, ku światu zmysłów i gubi się w pozaziemskiej przestrzeni. Musi znowu nauczyć się zwracać do wewnątrz i odnajdywać swoją Jaźń. Musi nauczyć się badać nie zewnętrzną przestrzeń, lecz wewnętrzną, w sercu, odbyć długą i trudną podróż do Środka, do wewnętrznej głębi i wyżyny bytu. Gdy oceniamy człowieka według jego wyglądu zewnętrznego, jego elokwencji, czy nawet jego twórczości umysłowej, ocena nasza jest powierzchowna, cząstkowa, bo dotyczy jedynie osobowości, a pomija to, co najważniejsze ? istotę człowieka. Na problem jaźni warto też spojrzeć z perspektywy śmierci. Boimy się śmierci. Sama myśl o śmierci przeraża nas, bo nie wiemy, co po niej nastąpi. Ów lęk przed śmiercią nie sprzyja także naszemu zdrowiu. Otóż świadomość jaźni, która nie kończy się ze śmiercią naszej osobowości, lecz zmienia jedynie warunki egzystencji, niewątpliwie łagodzi, a nawet niweczy naszą postawę lęku przed śmiercią. Śmierć jest jedynie nieuchronnym etapem na długiej drodze życia, pracy i wzrostu człowieka. Warto sobie to uświadomić, by posiąść mądrość umierania ? umierania w aurze wiary, nadziei, pogody i radości, a nie lęku i przerażenia. Harmonia między ciałem, uczuciem i intelektem oraz między nimi a jaźnią-duchem jest warunkiem zdrowia. Niestety, medycyna konwencjonalna koncentruje swe wysiłki, całą sztukę leczenia, na ciele fizycznym, bo zjawiska i procesy fizyczne wywodzi z mózgu. Traktowanie ciała przez medycynę konwencjonalną, jak gdyby było ono niezależną jednością, nie związaną z duszą i Duchem, jest przeciw naturze. Każda choroba ma przyczynę duchową i w ostatecznym rachunku wynika ona z zakłócenia harmonii między ciałem, duszą i Duchem. Oto zasadnicza przyczyna choroby współczesnej cywilizacji: materia oddzielona od Ducha, ciało od duszy, a człowiek od natury (B. Griffiths). Czyż lekarz, który z racji swego zawodu (powołania) ma się troszczyć o zdrowie człowieka i formować w nim postawę zdrowia, energii, sprawności, może to skutecznie czynić bez znajomości człowieka jako całości psychofizycznej, bez znajomości jego struktury wewnętrznej? Włodzimierz Badmajeff pisał: Organizm człowieka w swej budowie i funkcjach odsłania naszym oczom tajemnice i cuda nie mniejsze niż te, które odkrywamy we Wszechświecie. Piękno i wielkość tego tworu, jakim jest człowiek, dorównywa wielkości i piękności Wszechświata, którego on jest rozumnym odbiciem. Życie i zdrowie człowieka jest wartością nadrzędną i żadne metody i środki leczenia, które mu skutecznie służą, nie mogą być dyskryminowane tylko dlatego, że nie są zgodne z panującymi w danym okresie teoriami i poglądami lekarzy kształconych według sztywnego, tradycyjnego schematu. Światowa Organizacja Zdrowia sprawiła, że afrykańscy szamani i czarodzieje otrzymali oficjalne prawo praktyki.

 

Treść i metody kształcenia lekarzy nie mogą być obojętne społeczeństwu. Od tego przecież w dużym stopniu zależy stan zdrowotności społecznej. A wiemy, że pod względem stanu zdrowotności Polska zajmuje ciągle jedno z ostatnich miejsc w Europie. Trudno doprawdy pojąć to lekceważenie dorobku starych i wielkich kultur, jak chińska, indyjska, japońska, indiańska czy egipska w zakresie profilaktyki czy terapii. Na przykład akupunktura, terapia manualna czy joga, które wręcz lawinowo szerzą się w kręgu kultury europejskiej, przynoszą ludziom wiele dobra, otwierają nowe horyzonty w medycynie europejskiej i nowe możliwości życia bez chorób. Najsłynniejszy po wojnie polski lekarz prof. Julian Aleksandrowicz na pytanie: Jak humanizować medycynę? Co można w naszym kraju zrobić już dzisiaj? Odpowiada: Przypomnieć sobie starego Hipokratesa, który mawiał: Medycyna korzeniami tkwi w filozofii, czyli w umiłowaniu mądrości. Odcięta od korzeni więdnie jak roślina. Taką dekadencję medycyny społecznej przeżywamy obecnie. Konieczna nam jest szeroko pojęta dyskusja nad reformą studiów medycznych, w której wypowiedzą się nie tylko lekarze wąskich specjalizacji, wychowani w neopozytywizmie, ale i stara generacja, która ze szkół średnich wyniosła klasyczne wykształcenie. Uważam, że warunkiem humanizacji jest wprowadzenie do programu szerokiego zakresu filozofii i historii medycyny. Przed-mioty te powinny trwać całe studia, być rygorystycznie egzekwowane i zakończone egzaminem, nawet bardziej surowym, niż egzamin z anatomii, później w praktyce lekarza specjalisty bez większego znaczenia. Adeptów medycyny trzeba również uczyć, że ich obowiązkiem jest nie tylko leczenie uszkodzeń struktur i funkcji narządów, ale także szerzenie oświaty zdrowotnej, dotrzymującej kroku postępowi wiedzy. Nasza medycyna staje się rzemiosłem, źródłem prestiżu i dochodów, ale rzadko kiedy - radości najwyższej, jakiej człowiek może doświadczyć w swym życiu ? kiedy uwalnia innych od cierpienia. W miesięczniku Znaki Czasu prof. Aleksandrowicz mówi: Zdrowie społeczne jest takie, jakich mamy lekarzy. Lekarze są tacy, jacy są ich nauczyciele. Nauczyciele są tacy, jakie są programy nauczania.

 

Antoni Horst profesor Akademii Medycznej w Poznaniu, w swej książce Ekologia człowieka poddaje w wątpliwość potrzebę przyjmowania leków w ogóle. Pisze: Ze wszystkich wymienionych wyżej powodów przed ludzkością stanął problem szkodliwości leków w ogóle. Niemal wszędzie na świecie rozpowszechnił się niczym nieuzasadniony zwyczaj zażywania leków przy okazji każdej, nawet najmniejszej dolegliwości, z których najczęstszymi są złe samopoczucie, bezsenność, ból głowy itp. (...). Jak wykazały badania, wiele z nich szkodliwie wpływa na rozwój płodu. (...) Dlatego też tak, jak zwalczamy nałogi palenia papierosów i picia alkoholu, powinniśmy zwalczać również nałóg nieuzasadnionego przyjmowania leków. Wypada zauważyć, że zwierzę, gdy zachoruje ? wiedzione naturalnym instynktem zdrowia ? przestaje jeść. Człowiek zatracił ten naturalny instynkt i zamiast przestać jeść i pozwolić Naturze zwalczać chorobę, idzie do lekarza, po czym zażywa leki, najczęściej chemiczne, które przynoszą doraźną ulgę, ale zwykle pociągają za sobą uboczne skutki, osłabiając naturalny mechanizm odpornościowy organizmu. Każdy organizm wyposażony jest w naturalne mechanizmy samoobronne, odpornościowe, które w chwili zagrożenia zaczynają funkcjonować, angażując do walki z intruzem zarówno sferę somatyczną, jak i psychiczną ? o ile nie natrafiają na przeszkody w postaci leków, czy trucizn takich, jak alkohol, nikotyna, narkotyki.. Każdy ustrój posiada własną autonomię i celowe urządzenia ochronne ? pisze Władysław Szumowski w swej Logice dla medyków. W razie uszkodzenia jakiegoś organu poczyna funkcjonować tkwiąca w każdym zdrowym organizmie naturalna siła samoodradzania, o ile tylko zapewnimy mu warunki i spokój. A zdaniem Ivana Illicha: Nadmierna ekspansja medycyny występuje w społeczeństwie, w którym zanika radzenie sobie z bólem, chorobą, czy kalectwem we własnym środowisku, w obrębie pierwotnej, podstawowej wspólnoty. Chodzi tutaj także o panowanie nad lękiem, zwłaszcza lękiem przed śmiercią. Nadmiar zawodowych usług z zewnątrz zmniejsza gotowość i wprawę w rozwiązywaniu tego typu problemów. Jatrogenny wpływ medycyny ma dwa aspekty ? aspekt społeczny i aspekt intymny, symboliczny. Umedycznienie rodziny jest faktem dokonanym, skoro umieranie w domu staje się rzeczą nie do przyjęcia, a organizacja życia sprawia, że starzenie się w domu staje się coraz trudniejsze i smutniejsze, zamiast pięknieć dzięki postępowi wiedzy i techniki. Umedycznienie pielęgnacji chorych dokonuje się z chwilą, gdy najzwyklejsze środki lecznicze, jakie nasi przodkowie mieli do własnej dyspozycji stają się monopolem lekarzy i wymagają recept. Są dowody, że w pewnych krajach jeden na czterech, bądź jeden na pięciu hospitalizowanych pacjentów pada ofiarą choroby spowodowanej pobytem w szpitalu. Należy przede wszystkim leczyć człowieka jako jedność psychofizyczną a nie choroby. Trzeba go leczyć z wszelkich nałogów, z narkomanii, z lekomanii, z zabobonnej wiary w medycynę, z różnych przesądów i dogmatów, którym hołduje także większość lekarzy, jak np. z przesądu, jakoby białko zwierzęce było nieodzowne dla człowieka jako źródło zdrowia i sił. Należy wskazywać ludziom sposoby życia prostego, zdrowego, zgodnego z prawami Natury, bez sztuki kulinarnej i otwierać im oczy na możliwości życia bez leków i bez chorób. Od kilkudziesięciu lat na horyzoncie medycyny europejskiej oraz w katalogach bibliotek medycznych pojawiło się nowe hasło: medycyna holistyczna, czyli całościowa, choć już Platon pisał: Największy błąd w leczeniu chorób polega na tym, że inni leczą ciało, a inni duszę, choć ciało i dusza stanowią niepodzielną całość. W ostatnich latach w wielu przodujących krajach świata coraz powszechniej zaczyna się przyjmować termin medycyna zintegrowana, co w praktyce oznacza profesjonalną wersję medycyny holistycznej. I znów Julian Aleksandrowicz: Dzisiejsze niepowodzenia medycyny upatruję głównie w nadmiernie rozwiniętej, a wąsko rozumianej specjalizacji. Ale największym błędem dzisiejszej medycyny jest jej jednostronność. Nie traktuje ona pacjenta i jego cierpień, tak somatycznych, jak i psychicznych niepodzielnie, jako całość. Deepak Chopra pisze: Człowiek jest dla siebie najlepszym lekarzem. Aby to było możliwe, trzeba słyszeć głos i odczuwać potrzeby organizmu; aby go słyszeć, trzeba się samemu wyciszyć. Ład wewnętrzny jest nieodzownym warunkiem usłyszenia głosu i odczucia potrzeb organizmu. Ćwiczenia jogi, pranajama i medytacja znakomicie ułatwiają wyciszenie i ład wewnętrzny, wzmacniają odporność na owe bodźce, oraz bez leków utrwalają zdrowie. Choroby są bowiem przede wszystkim skutkiem nieświadomości, biernego, bezkrytycznego ulegania szkodliwym anachronicznym tradycjom, obyczajom i pojęciom, poddawania się sugestiom i często sprzecznym opiniom niedokształconych lekarzy, różnym dogmatom i przesądom, a także skutkiem braku siły woli. Gdyby ludzie, zwłaszcza starsi, cierpiący na różne schorzenia, nerwowi, zesztywniali, uświadomili sobie te stare prawdy ? i zamiast wystawać w kolejkach do lekarzy, w aptekach, czy w szpitalu ? zaufali Naturze i wysiłki swe skierowali na to, by nie utrudniać jej dobroczynnego działania na organizm ludzki ? inny byłby stan naszej zdrowotności, a ten gigantyczny aparat, zwany służbą zdrowia, mógłby być znacznie zredukowany. Tak długo, jak długo medycyna w swych działaniach teoretycznych i praktycznych nie zacznie uwzględniać najnowszej wiedzy z zakresu filozofii, metafizyki, fizyki i psychologii (potwierdzonej wielowiekowym doświadczeniem ludzkości), pozwalającej na zrozumienie, kim jest człowiek i na jakich zasadach funkcjonuje jako istota psychosomatyczna i jej elementów wdrażać w swoją filozofię i codzienną praktykę, tak długo nie może liczyć na szanse stworzenia skutecznej diagnostyki, profilaktyki i terapii schorzeń uważanych za nieuleczalne i na istotny postęp w ochronie ludzkiego zdrowia.

 

I na koniec parę refleksji własnych doświadczonego lekarza praktyka, na co dzień zajmującego się diagnostyką, profilaktyką i terapią szerokiego profilu schorzeń (E. Gadula): Bez względu na rodzaj schorzenia i osobowość pacjenta niemal zawsze korzystam z różnych fragmentów przedstawionej tu wiedzy na temat natury człowieka. Jest mi ona tym bardziej przydatna, z im trudniejszym problemem na poziomie duchowym, psychicznym czy fizycznym pojawia się u mnie pacjent. W przypadkach najciężej chorych stanowi to dla mnie prawdziwe koło ratunkowe, ukazujące pacjentowi, kim jest naprawdę. W pracy z osobami najciężej chorymi, nękanymi lękiem przed nieuleczalnością i śmiercią, a także z ich najbliższymi często rozmawiam także na temat reinkarnacji. Dla wielu ludzi często otwiera się wtedy światełko w tunelu, podobnie jak dla chorych przywracanych do życia ze stanu śmierci klinicznej. Zgodnie z coraz powszechniejszymi poglądami, ja także uważam, że najczęściej schorzenie (nie wykluczając nawet różnych wypadków) pojawia się, aby zmusić człowieka do przemyśleń na dotychczasowym stylem, sensem i celem życia. Choć tylko nielicznych udaje mi się o tym przekonać, z chwilą, kiedy do tego dochodzi, ich stosunek do życia i zdrowia ulega najczęściej radykalnej, korzystnej zmianie, co w sposób widoczny przekłada się także na ich nowy styl życia i wyniki leczenia. Ile by nie napisano na temat człowieka, nigdy nie będzie to wyczerpujący opis pełnej wiedzy na ten temat tak długo, jak długo będzie istniała ludzkość.

? Copyright by Eustachiusz Gadula


licznik

Odsłon artykułów:
460893